home home goldenline rss

Jeden z założycieli klubu Toastmasters Poznań - jednego
z 11 700 klubów zrzeszonych w międzynarodowej orga- nizacji, której celem jest szerzenie umiejętności przema- wiania i przewodzenia (speaking & leadership). (więcej...)

Komórka

Ania krzątała się po domu przygotowując obiad dla dzieci. Ucieszyła się gdy usłyszała sygnał dzwonienia w telefonie komórkowym. Była to melodia jaką ustawiła na połączenia od męża. Dziś szczególnie nie mogła się doczekać, aż Adam wróci z pracy do domu. Miała dla niego nie lada wiadomość.

Lekarka na badaniu potwierdziła jej przypuszczenia, że jest w ciąży. Według wstępnego wyliczenia za niecałe 8 miesięcy 27 października urodzi dziecko a może i bliźniaki. 27 października, 27 października cieszyła ją ta data coraz bardziej i bardziej. Mimo słabego serca  lekarka nie zaleciła specjalnych środków ostrożności. Ania nie pracowała na etacie, prowadziła dom i wychowywała dwójkę dzieci: 1,5 roczną Martę i 5 letniego Krzysia i dbała by jej serce mogło spokojnie funkcjonować.

Komórka rozbrzmiewała coraz głośniej melodią. Biegnąc do telefonu, Ania uśmiechnęła się na samą myśl wspomnienia jak to jej mężuś wgrał sobie do telefonu program do zmiany głosu i zadzwonił do niej kobiecym głosem informując, że ten łajdak jej mąż ma z nią dziecko i nie chce płacić. Ubawili się wtedy aż do łez 🙂 Adam miał hopla na punkcie telefonów z ekranem dotykowym. I dokładnie taką komórkę kilka miesięcy temu znalazł na biurku w swojej firmie. Tamtego dnia był sam i nikt z klientów nie odwiedził biura. Żaden też z tych co byli dzień wcześniej nie zgubił komórki. Adam od razu zakochał się w tym telefonie.

Ania odbierając połączenie postanowiła, że o ciąży powie mężowi dopiero jak ten zjawi się w domu.

– Halo, któż to mówi! – rzuciła wesoło.

Cisza i oddech, cisza i oddech. Charczący duszący się coraz wolniejszy oddech ustał po chwilce.

– Aaaadam, jełopie kogo tym razem udajesz?

W słuchawce usłyszała coraz większy hałas, krzyki, brzdęk tłuczonego szkła i skrzypienie. Ktoś w tle krzyczał „odegnijcie mocniej drzwi, sprawdźcie czy żyje”. Coś przeraźliwie zaskrzypiało. „Ależ krwawi”, „o kurcze nie ma nogi”.

Sama nie zorientowała się jak głośno krzyczała do telefonu: „Adam, Adam”. Słyszała jak ktoś bierze telefon i się do niej odzywa. „halo, nie żyje, kobieto, nie żyje.” Połączenie się zerwało.

Ania stała zdezorientowana i przerażona. Nie wiedziała co ma robić. Pierwsze co odruchowo zrobiła to wybrała połączenie do matki.

– Mamo, nie żyje, Adam nie żyje jakiś wypadek – krzyknęła przez łzy do słuchawki. – Pomóż mi, błagam.

Mama Ani mieszka 2 bloki dalej, powiedziała jej, że za moment będzie. Ania wiła się, biegała od ściany do ściany, nie zwracała uwagi na głośny wyjący płacz Marty i Krzysia. Wszystko w niej wyło z ból. „Jeść trzeba dać dzieciom jeść, mamo gdzie tak długo jesteś” myśli biły się w jej głowie. Utuliła córeczkę.

Chwilę później dzwonek do drzwi został poprzedzony mocnym szarpaniem klamki. Ania oddała płaczącą Martę Krzysiowi i pobiegła otworzyć drzwi. Cieszyła się, że mama tak szybko przybiegła. Otworzyła drzwi i momentalnie zaczęła się cofać przerażona „o Boże”. Poczuła silny ból  w boku i upadła.

Przez krótką chwilę czuła jeszcze rozdygotane emocje ale to uczucie nagle zniknęło. Miała wrażenie, że leży z otwartymi oczami. Obserwowała dostrzegła patrzącego na nią swojego zmarłego przed laty ojca i ukochanego starszego brata. Oboje stali w rogu pokoju i patrzyli na nią jakby czekali aż wstanie, lekko uśmiechali się. Pojawił się anielski spokój. Poczuła, że zaczyna się unosić. Widziała swoje męża jak się nad nią pochyla w pocałunku a potem energicznie uderza jej klatkę piersiową. Widział stojącego w drzwiach ciągle płaczącego Krzysia, mała Marta leżała na tapczanie. W ogóle nie poczuła niepokoju, że dziecko może spaść. Ostatnie co zobaczyła to jak jej mama staje w drzwiach mieszkania.

Wszystko zniknęło, wpłynęła w ciemność. Ależ cudownie spokojnie, radość. Dostrzegła mały jasny punkt. Stawał się jej coraz bliższy. Im był większy tym mocniej odczuwała bijącą z niego, sama nie mogła określić, „dobroć”. Będąc już na samym końcu tego tunelu wszystko nagle zgasło. Pojawił się tępy ból w klatce piersiowej. Poczuła jak traci przytomność.

Kilka godzin później otworzyła oczy. Była w szpitalu podpięta do wszystkich urządzeń monitorujących jej stan zdrowia. Pełniący dyżur lekarz dostrzegł, że się budzi. Zaraz po tym jak trafiła do szpitala lekarz dowiedział się co spowodowało u Ani poważny stan przed zawałowy. Gdy Ania otworzyła oczy wyjaśnił jej, że jej życiu nic nie zagraża ani jej ciąży i że uratował ją jej mąż który szybko i właściwie przeprowadziła masaż serca. Potem do sali wszedł jej mąż.

Adam opowiedział Ani o tym jak skradziono mu telefon który już odzyskał z rąk policjanta, o wypadku w którym zginął złodziej, o tym jak ona przeraziła się widząc go w drzwiach ich domu. Na koniec dodał, że już wie o dziecku. Lekarze poprosili by dłużej nie wystawiać Ani na silne emocje, podali leki przeciw bólowe i uspakajające. Anna zasnęła. A Adam udał się do domu.

Jadąc zadzwonił telefon komórkowy. Adam wyjął go z kieszeni na wyświetlaczu jako numer dzwoniącego pulsował napis „27 października”.
„Hmm, a to kto taki.”

– Halo kto mówi, – zapytał Adam.

Głos sądząc po brzmieniu bardzo ale to bardzo starej kobiety, w dodatku złośliwej zabrzmiał w słuchawce.

– Wraz z moimi siostrami, założyłam się która z nas efektowniej zabierze śmiertelnego. Taki misterny plan. A Ty sprawiłeś, że przegrałam. Nie lubię jak śmiertelni mi krzyżują plany. Zapamiętaj napis z wyświetlacza, tego dnia wrócę!

Rozmowa zakończyła się. Próba oddzwonienia na „27 października” kończyła się zapowiedzią „Nie ma takiego numeru”. Adam schował telefon do kieszeni wysiadł z samochodu i poszedł do domu. Przed drzwiami mieszkania odkrył, że nie ma telefonu w kieszeni. Cofnął się, przeszukał auto jak i drogę którą szedł ale telefonu nigdzie nie było. „Hmm, łatwo przyszło, łatwo poszło” – pomyślał.

2 piętra wyżej, w szpitalu w którym leżała Ania, młody świeżo upieczony ginekolog, w swoim plecaku, ku swemu zaskoczeniu i zdziwieniu, znalazł telefon komórkowy z dotykowym ekranem…


Jest to pierwsza mowa wygłoszona do lekcji z podręcznika Storytelling (opowiadanie historii). Cały podręcznik to 5 lekcji. To jest mój ulubiony podręcznik w Toastmasters z ścieżki zaawansowanej. Pozwala się kreatywnie zrealizować. Oczywiście jak widzisz skręciłem w kierunku grozy. Co zresztą w kolejnych opowiadaniach również czyniłem i nie raz jeszcze uczynię 🙂

Mowę wygłosiłem dokładnie 9 mc przed 27 października. A 27 październik to była środa czyli spotkanie klubu Toastmasters Poznań. Liczyłem, na to że tego dnia będzie konkurs mów grozy, gdzie dopowiem co było dalej w powyższej historii…. Lecz plan spalił na panewce a reszta poszła do szuflady. O ile powstała 😉



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Spam protection by WP Captcha-Free